2014-10-20

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Epatowani przez cały wrzesień wielkimi wydarzeniami politycznymi, śledząc rządowe i sejmowe zmiany personalne – kto premierem, kto marszałkiem, kto ministrem – zafascynowani także innymi z życia branymi sensacjami (choćby zdobytym w Spodku Mistrzostwem Świata polskich siatkarzy), niemal wcale nie baczyliśmy na toczącą się powoli, niczym drogowy walec, machinę legislacyjną, jaką w gruncie rzeczy jest parlament. I na skutki (potencjalne i rzeczywiste) podejmowanych tam propozycji legislacyjnych i ustanawianych praw.

 

Przy przesycie codziennych, krzykliwych doniesień, rzadko kto zaglądał do stenogramów (z wielodniowym opóźnieniem zamieszczanych w internecie) z obrad Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa spółdzielczego (NPS), która po trzymiesięcznej przerwie wznowiła 28.08. swoje prace i odbyła jeszcze potem we wrześniu aż dwa posiedzenia. Ano – myślimy może – obradują sobie i pozornie mało co na razie z tego wynika... Tymczasem na tych ostatnich posiedzeniach trwały dyskusje, spory, podejmowane były ustalenia skupione wokół takich kwestii, jak – podział spółdzielni, ich likwidacja lub przekształcenia w spółki prawa handlowego. Część posłów (wspomaganych reprezentantami grup nacisku afirmowanych niekiedy pod szyldem jakichś stowarzyszeń) – co wynika z analizy ich wypowiedzi, zgłaszanych i przeforsowywanych poprawek – zatraciła fundamentalne zrozumienie istoty spółdzielczości. Pojmowania tego, iż spółdzielnia jest zrzeszeniem osób, a nie zrzeszeniem kapitałów. Konsekwencje tego mogą być w przyszłości jednocześnie groźne i bolesne (dla milionów niezamożnych spółdzielców, którzy z czasem zostaną „wykupieni") i niezmiernie korzystne (dla grona osób bardzo majętnych, które przejmą w swoje ręce ogromny majątek spółdzielczości).

 

Ale nie wszystko z sejmowej „młócki" wywołuje takie niepokoje. Dopiero co w czerwcu pisałam o rządowym projekcie odwróconego kredytu hipotecznego (wpłynął do Sejmu 12.04.2014. i opatrzony został numerem 2392) i ciesząc się, że nareszcie wieloletnie prace w Radzie Ministrów dobiegły końca, zachęcam do śledzenia parlamentarnych zmagań nad tym dokumentem, obawiając się o tempo prac. A tym razem poszło gładko. Już 12 września Sejm (głosami: 287 za, 136 przeciw, 9 wstrzymującymi się) ustawę o odwróconym kredycie hipotecznym uchwalił! Trzy dni potem trafiła do Senatu i Prezydenta RP. A więc finisz wydaje się być już bliski.

 

W przyjętej ustawie zagwarantowano tym, którzy zdecydują się na skorzystanie z niej, bycie właścicielem posiadanej nieruchomości w trakcie całego okresu „konsumowania" kredytu udzielonego przez bank pod „zastaw" tejże nieruchomości, w tym także posiadanego spółdzielczego prawa do lokalu mieszkalnego lub prawa użytkowania wieczystego gruntu. No i inne (od tych stosowanych obecnie przez różnorodne firmy) będą zasady wyceny wartości nieruchomości znajdującej się w dyspozycji kredytobiorcy, dla niego znacznie korzystniejsze. Jestem przekonana, że wcale niemałe grono i naszych spółdzielców zechce z odwróconego kredytu hipotecznego skorzystać. Myślę oczywiście o seniorach, chociaż ustawa nie precyzuje, od którego roku życia można będzie otrzymać taki kredyt, bo to zaproponują banki, a każdy może inaczej. Banki – mocą umowy – wypłacając pieniądze (jednorazowo lub w dowolnych ratach) do wysokości rynkowej wartości nieruchomości (spółdzielczego prawa, gruntu) swoje roszczenie o przejmowaniu w zamian własności nieruchomości będą ujawniały w księgach wieczystych. A w przypadku zgonu kredytobiorcy rozpoczną natychmiast procedurę przejmowania nieruchomości. Zagwarantowane jednak zostało prawo dla osób dziedziczących schedę do spłaty wykorzystanego kredytu i pierwszeństwa w objęciu nieruchomości.

 

Naturalnie stworzenie szerokich możliwości wykorzystywania (na dowolny cel) pieniędzy z otrzymanego bankowego kredytu może wywołać także potencjalnie negatywne skutki, zwłaszcza w relacjach rodzinnych kredytobiorcy. Jak będą zachowywać się (ewentualni) spadkobiercy? Popierać korzystanie z takiego kredytu czy negować go i odradzać?

 

I tu pojawia się do omówienia kolejny problem – istniejący zresztą już od... zawsze. Ktoś odchodzący do wieczności nie zawsze pozostawia jakiś majątek, bywa też, że jedynie długi. Nie tak dawno medialnie głośna była sprawa niepełnoletniej jeszcze dziewczyny, która po śmierci ojca (nie utrzymującego z nią od jej niemowlęctwa żadnego kontaktu) została obciążona jego długami. Nie tak drastyczne, ale przecież każdorazowo i tak dramatyczne, kwestie takie zdarzają się i w naszej spółdzielczej społeczności. Prawo spadkowe nie jest niestety doskonałe i zdaniem wielu znawców prawa wymaga zmian (nowelizacja jest zresztą od dawna sygnalizowana). Dalece gorszą w skutkach jest niemal powszechna nieznajomość tego zawiłego, ale obowiązującego przecież prawa.

 

W sytuacji, gdy przeważająca większość spółdzielców mieszkaniowych obecnie posiada (równorzędne w skutkach) prawo własności wyodrębnionej lub spółdzielcze własnościowe prawo do mieszkania czy też innego lokalu, ktoś (z bliższej lub dalszej rodziny) będzie w przyszłości to prawo i związany z nim majątek dziedziczył. Ale ponieważ można mieć jednocześnie np. i mieszkanie i ogromne długi – to wraz z mieszkaniem spadkobierca również odziedziczy te wszystkie zadłużenia. I musi je przejąć, jeśli zdecyduje się na oddziedziczenie mieszkania. Musi – chyba, że... No właśnie – chyba, że w ogóle zrzeknie się spadku lub zdoła we właściwym czasie zastrzec, iż przyjmuje spadek jedynie „z dobrodziejstwem inwentarza". To zaś oznacza, iż (ewentualnie oddziedziczone) długi będzie zmuszony spłacać jedynie do wysokości wartości otrzymanego majątku. Zetknęliśmy się w naszej Spółdzielni z przykładem, gdy zastrzeżenie takie pozwoliło (wnuczce zmarłej osoby) zostać właścicielką atrakcyjnego mieszkania po wyasygnowaniu pewnej kwoty na spłatę istniejących zobowiązań finansowych. Ale mamy też przykład wręcz osobistego bankructwa przy przejmowaniu po zmarłym ojcu jego majątku, a więc praw i obowiązków, bo bilans okazał się ujemny i to na znaczną skalę.

 

Możliwości i zawiłości jest w tej mierze sporo. I z reguły bywają specyficzne, indywidualne. Wystarczy w kwestii dziedziczenia rozpatrywać problemy – kto ma prawo do spadku: wstępni i zstępni, bliżsi i dalsi krewni, co się dzieje, gdy ktoś z grona uprawnionych się zrzeka ze skorzystania ze spadku (nabywają te prawa natychmiast jego spadkobiercy), komu należy się zachowek, czy i jak w tzw. masie spadkowej rozliczać darowizny majątkowe uczynione na rzecz obecnych spadkobierców przez zmarłego za jego życia, kto płaci od spadku podatek i w jakiej skali, a kto jest i pod jakimi warunkami z niego zwolniony – by „utonąć" w gąszczu przepisów, uwarunkowań i nieskończonej liczbie możliwości. Toteż daleka jestem od próby wyjaśniania zawiłości tej problematyki. Jedynie ją sygnalizuję i próbuję uzmysłowić wszystkim naszym członkom, że są to kwestie nie do uniknięcia. I warto samemu możliwie najgruntowniej się wyedukować w tej mierze. Alternatywą są oczywiście stosowne kancelarie prawne czy finansowe, Spółdzielnia bowiem nie przeprowadza postępowań spadkowych.

 

Przykłady z życia, wprost z budynków naszej Spółdzielni, zmuszają mnie do podjęcia jeszcze jednej kwestii, która jest szczególnie aktualna, bo mamy już październik, a wraz z nim zaczął się nowy rok akademicki. Wiadomo – do Katowic zjechali studenci i muszą gdzieś mieszkać. Dość często zdarza się, że w naszych budynkach. Jednym z owoców sławetnej „ustawy uwłaszczeniowej" z 2007 roku jest to, iż niektórzy właściciele nabytych za bezcen mieszkań już w nich nie mieszkają. Jedni „gdzieś" (gdzie?) się ulokowali, inni korzystnie lokale te sprzedali. Ale mieszkania te nie są pustostanami lecz często studenckimi stancjami.

 

Na problem ten trzeba spojrzeć wieloaspektowo. Dobrze, wręcz znakomicie, że młodzi się kształcą. Ale ponieważ już Jan z Czarnolasu pisał: „Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli – którzy chcą, żeby młodzi nie szaleli" przeto ten i ów student w spokojnych na ogół spółdzielczych domach „zaszaleje". Przykładów nie podaję, są znane aż nadto. Ale od razu proszę sąsiadów tej żakowskiej młodzi – o jej uciszenie zwracajcie się natychmiast (o każdej porze dnia i nocy!) do jedynie kompetentnej i uprawnionej instytucji – do policji. Sygnalizowanie administracji spółdzielczej, po iluś tam godzinach czy nawet dniach, że „coś się działo" i domaganie się „zrobienia porządku" ze studenterią jest bezcelowe. Po prostu nie mamy ani możliwości sprawdzenia przebiegu zdarzenia, ani tym bardziej zastosowania jakichkolwiek sankcji. Oczywiście bywają też przykłady budujące, gdy najemcy lokali przestrzegają zasad współżycia społecznego, są dla sąsiadów uczynni i pomocni, ale o takich postawach mniej się słyszy, bo nie są głośne.

 

No i nie potrafimy także odpowiedzieć na zadawane czasami pytania: – a ile na takim najmie mieszkania jego właściciel zarabia i czy płaci z tego podatek? To kontrolna rola fiskusa, a nie Spółdzielni. Nie możemy i nie wkraczamy w uprawnienia urzędów skarbowych. Chociaż odpowiadając na ich pytania domniemywamy, iż coraz częściej i skuteczniej kontrolują one osoby wynajmujące mieszkania (niekiedy nawet kilka lokali), sprawdzając to, czy płacą stosowne podatki od uzyskiwanych z tego tytułu dochodów. Ci zaś, którzy od tych podatków się uchylają (w zależności od wysokości osiąganego dochodu i niezapłaconego podatku) podlegają karze za wykroczenie skarbowe lub przestępstwo. Nakładane grzywny, w postaci mandatu karnego gotówkowego, określane są precyzyjnie kwotowo. Z podawanych publicznie informacji wiadomo, że w przypadku wykroczenia skarbowego rozpiętość grzywny wynosi w 2014 roku od 168 zł do 33.600 zł. Zaś w razie przestępstwa to aktualnie kwoty od 560 zł do 16.128.000 zł. Mam nadzieję, że restrykcje takie nie dotkną jednak nikogo z naszych spółdzielców. Oczywiście rozliczenia fiskalne to zresztą zupełnie odrębna sprawa. Obejmują każdego z obywateli. I chociaż do wypełniania kolejnych, rocznych PIT-ów jeszcze sporo czasu, trzeba stale mieć na uwadze, że pora ta w sposób nieunikniony nadejdzie...

 

Tak się złożyło, że tym razem wszystkie poruszone kwestie dotyczyły w jakimś stopniu spraw majątkowych i rozliczeń. Życzę Państwu by nie były one dla nikogo z czytających te refleksje kłopotem, a żeby tak się stało lepiej wcześniej niż później się nimi zająć. I to jest przesłanka, którą dedykuję osobom zainteresowanym.

 

Z poważaniem

KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)