2014-07-11

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Szanowni Spółdzielcy. Na wstępie pragnę w imieniu własnym i całego Zarządu Spółdzielni (bo do tego zostałam upoważniona) podziękować tym wszystkim spośród Państwa, którzy mimo pięknej pogody przybyli na obrady Walnego Zgromadzenia KSM, by swój czas – w imię wspólnoty interesów – poświęcić sprawom naszej spółdzielczej korporacji. Pozwólcie Państwo, że tym razem w comiesięcznych „refleksjach" podzielę się z Wami (zainspirowana okazjonalnymi, prywatnymi rozmowami z kilkorgiem spośród Was) swoimi osobistymi odczuciami. Napiszę o dwu satysfakcjach i jednym niepokoju. Zatem po kolei.

 

Myślę, że możemy mieć (bo osobiście mam) dużą satysfakcję z przebiegu trzydniowego, Walnego Zgromadzenia Członków naszej Spółdzielni. Sądzę, że z grupy ponad pół tysiąca członków uczestniczących w obradach większość ma podobne odczucia.

 

Najwyższy organ Spółdzielni z głębokim przekonaniem, jednoznacznie i wysoką przewagą głosów, zaakceptował wszystkie sprawozdania za rok 2013 i informacje o lustracjach, udzielił absolutorium Zarządowi, zatwierdził kierunki rozwoju Spółdzielni i aktualizację naszej Strategii Ekonomicznej. A ponadto sprawnie, mimo że w naszej Spółdzielni Mieszkaniowej po raz pierwszy w nowej konwencji (jako skutek nowelizacji ustawowej i w konsekwencji zmian statutowych) dokonał wyboru nowej Rady Nadzorczej Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zasady zgłaszania kandydatów i potem głosowania były tak bardzo podobne do ordynacji wyborczej do obu izb naszego parlamentu, że zauważało i podkreślało to wielu uczestników Zgromadzenia. I w tym właśnie istota mojej nieskromnej satysfakcji – że demokratyczne zasady spółdzielczej samorządności, mające przecież ponad wiekową tradycję i będące oczywiste dla każdego spółdzielcy „z krwi i kości" – musiały niewątpliwie być (świadomą lub nie) inspiracją dla tych, którzy tworzyli legislacyjne kanony istniejącej przecież dopiero od niedawna aktualnej, państwowej ordynacji.

 

Drugą satysfakcją jest treść „Posłania Międzynarodowego Związku Spółdzielczego" (International Co-operatives Alliance) jakie w przededniu Międzynarodowego Dnia Spółdzielczości, przypadającego 5 lipca, dotarło między innymi do naszej Spółdzielni. Jego główną myślą jest stwierdzenie, że „Spółdzielnie to trwały i zrównoważony rozwój dla wszystkich". To przecież „oczywista oczywistość"! Dlatego przytoczę tu fragment jej umotywowania dokonanego w posłaniu MZS: „Jednym z podstawowych celów ruchu spółdzielczego od samego jego zarania była troska o dobro społeczności. Cała działalność spółdzielczości ukierunkowana jest na nieustanne poprawianie warunków życia i pracy obywateli. W sensie ogólnym, zrównoważony i trwały rozwój sprowadza się do wspierania, utrzymywania i skutecznej działalności w tym kierunku. Od lat 80. XX wieku koncepcja zrównoważonego i trwałego rozwoju zmieniała się i dziś obejmuje zintegrowane działania w tym kierunku zarówno w dziedzinie ochrony naturalnego środowiska, jak i w gospodarce i życiu społecznym. Raz jeszcze okazało się, że spółdzielczość jest pionierem zrównoważonego rozwoju w nowoczesnym słowa tego znaczeniu.

 

Ukierunkowując swoją główną uwagę przede wszystkim na potrzeby człowieka, spółdzielnie odpowiadają na dzisiejszy kryzys zrównoważonego rozwoju, promując wyraźnie określony rodzaj wspólnie wyznawanych wartości."

 

Przecież owe wskazane trzy elementy zrównoważonego rozwoju – ochrona naturalnego środowiska, działania w życiu gospodarczym i społecznym towarzyszą nam nieustannie, są sednem wielu poczynań naszej Spółdzielni. Zachęceni wezwaniem MZS będziemy starać się je kontynuować i doskonalić. Nie będzie to jednak łatwe, bo sami już bardzo wysoko ustawiliśmy poprzeczkę oczekiwań i ich realizacji.

 

Weźmy pod uwagę chociażby troskę o środowisko naturalne. Najpoważniejszym efektem naszych działań, jądrem wieloletniej Strategii Ekonomicznej KSM, była termomodernizacja całości zasobów. Kosztowna przecież i przez nas, spółdzielców, opłacona (wprawdzie częściowo rekompensowana rachunkami za ciepło). Docieplone stropodachy i elewacje, nowa generacja stolarki okiennej, zlikwidowane piece węglowe na rzecz centralnej dostawy ciepła do lokali, zmodernizowane i unowocześnione lokalne źródła ciepła (kotłownie własne KSM) i sieci przesyłowe (z rur preizolowanych) i inne przedsięwzięcia – to nasz wielki wkład w zmniejszenie zapotrzebowania na energię, na zmniejszenie zużycia surowców naturalnych, na czystsze powietrze i poprawę zdrowotności ludzi. W tym nas samych.

 

Zespół tych działań, inspirowanych i akceptowanych przez większość mieszkańców. był naszą „ucieczką do przodu" przed nieustannie rosnącymi kosztami energii. Mając „opatulone" wszystkie domy mieszkalne – generalnie zużywamy mniej energii, a i tak coraz więcej za nią płacimy – co jest już jednak skutkiem (obserwowanych nie tylko w naszym kraju) podwyżek cenowych, dokonywanych w obszarze konsumenckim przez wytwórców i dostawców energii. Aż trudno sobie wyobrazić co by było, gdyby standard naszych budynków po dziś dzień pozostał taki, jak przed ową systematycznie prowadzoną kompleksową termomodernizacją? Jakie wówczas płacilibyśmy rachunki? Szczęśliwie i przezornie jesteśmy w dobrej sytuacji.

 

Na koniec mojej obecnej rozmowy z czytelnikami odsunęłam pewną, niepokojącą nie tylko mnie, obserwację ze świata publikatorów. To, że od ćwierć wieku w większości są one spółdzielczości raczej mało przychylne i że tylko nieliczne starają się prezentować na jej temat obiektywne opinie – to raczej ogólnie wiadomo. Wręcz można już było do tego niejako... przywyknąć. Można też im na przekór, dla odreagowania, podśpiewywać (za Wojciechem Młynarskim): „Róbmy swoje, Pewne jest to jedno, że – Róbmy swoje, – Bo dopóki nam się chce, – Drobiazgów parę się uchowa: – Kultura, sztuka, wolność słowa, dlatego – Róbmy swoje". No i to „swoje" jako spółdzielcy staramy się na miarę sił i środków robić! Z całkiem pozytywnym skutkiem, skoro nadal jesteśmy i nie zaprzestajemy rozwoju Spółdzielni.

 

Jednakże zaniepokoiły mnie i wielu spółdzielców (co wnoszę na podstawie bezpośrednich kontaktów i okazjonalnych rozmów), a nawet zdenerwowały, deprecjonujące spółdzielczość określenia, jakie pojawiły się w związku z tak zwaną „aferą podsłuchową" ujawnioną przez tygodnik „Wprost". Nie muszę i nie będę jej opisywać – chyba każdy naczytał się o niej, nasłuchał i naoglądał „do syta". I myślę, że chyba każdy też zauważył powtarzane przy tej okazji w mediach sformułowania o przestępczej „spółdzielni" (podaję kilka cytatów): „Czy nagrywała „spółdzielnia kelnerów", czy polski biznesmen, czy zagraniczne wywiady – to sprawa wtórna" (...) „Wyobraźmy sobie grupę osób, zatrudnionych bądź mających łatwy dostęp do miejsc, gdzie usłyszeć można wiele rzeczy, nieprzeznaczonych dla postronnych. Nazwijmy ją „spółdzielnią" (...) „Kto nagrywał? Spółdzielnia biznesmenów, kelnerów i wątek wschodni" (...) „taśma z nagraniem szefa MSW krążyła wśród „spółdzielców" jako pocieszna ciekawostka" (...) „Prokuratura i ABW sprawdzają, czy Łukasz N. nie był w „spółdzielni" pracowników ekskluzywnych i popularnych warszawskich restauracji. Śledczy weryfikują, czy nagrywali oni swoich klientów" (...) „prawdopodobna hipoteza istnienia „spółdzielni kelnerów" i ich biznesowych mocodawców"...

 

Wprawdzie samo „Wprost" (w kolejnym, trzecim już wydaniu o aferze) na okładce ma napisane (biało na czarnym!) wielkimi literami: „Spisek kelnerów", ale owa podsłuchowa, nielegalna „spółdzielnia" i jej „spółdzielcy" są już w obiegu mowy potocznej, czerpiącej z publikatorów. Stało się tak nie pierwszy raz. Nie mam na podorędziu cytatów, ale pamiętam, iż ukazywały się publikacje o skorumpowanych „spółdzielniach" np. graczy giełdowych, pewnych polityków, a nawet prokuratorów czy sędziów. Z premedytacją niektóre media stosują słowo „spółdzielnia" jako synonim do pojęcia „grupa przestępcza" lub „sitwa", „zmowa".

 

To nieuprawnione. Obrzydliwe. Krzywdzące. Szkalujące. Po prostu – przestępcze, proszę pań i panów z dziennikarskiego światka.

 

Szanowni Państwo, Pora odreagować. Odpocząć. Od gazet i czasopism. Od radia. Od telewizji. Od internetu. Jest ciepłe lato i pora urlopowa. Dlatego życzę wszystkim, by mogli (tak jak tym razem śpiewała Maryla Rodowicz): „leżeć pod gruszą, na dowolnie wybranym boku, i mieć to, co na świecie najświętsze. Święty spokój!"

 

Z poważaniem

KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)